URZĄD STANU CYWILNEGO W POLSCE A GENEALOGIA

sty, 2006 | Publikacje

Urząd Stanu Cywilnego (USC) to kopalnia informacji, a jednocześnie przeszkoda, czasami bardzo trudna do pokonania dla poszukiwaczy i odkrywców genealogicznych zagadek. Oczywiście przy odpowiedniej dozie poświęcenia i determinacji wszystko jest możliwe, nawet zerknięcie do tych chronionych prawem i ręka urzędnika ksiąg, ale…

Zacznijmy od tego, co mówi prawo. USC przechowuje księgi zawierające akty urodzeń (bądź chrztu w przypadku, gdy na danym terenie tylko takie były sporządzane), akty małżeństwa oraz akty zgonu, wszystkie nie starsze niż 100 lat. Wszelkie sprawy dotyczące zasad udostępniania tych ksiąg, oraz wydawania odpisów wspomnianych aktów reguluje ustawa z dnia 29 września 1986 roku (Dz.U.04.161.1688). W Art. 25 czytamy: Księgi Stanu Cywilnego, za zezwoleniem kierownika USC, można udostępnić upoważnionym przedstawicielom organów państwowych oraz instytucji naukowych w celu przeglądania.

Co praktycznie oznacza, że każdy fascynat nie odkrytych historii rodzinnych, może tylko tęsknym wzrokiem spojrzeć na zamkniętą szafę pełną skarbów. Chyba, że potraktuje budowę swojego drzewa genealogicznego jako prace naukową, uzyska poparcie jakiegoś uniwersytetu i wystąpi z oficjalnym podaniem o udostępnienie ksiąg do kierownika USC. W podaniu tym należy dokładnie określić temat pracy i konkretne lata, których dotyczą badania. Po rozpatrzeniu takiego wniosku popartego pismem polecającym z uniwersytetu, kierownik USC może taką zgodę wydać bądź nie. Jeżeli jakimś cudem uda się komuś przebrnąć przez te procedury należy pamiętać, że księgi można tylko przeglądać, robienie zdjęć bądź kserokopii jest surowo zabronione.

Ale wróćmy na chwilę do tej magicznej granicy 100 lat. Z założenia nikt nie powinien żyć dłużej niż 100 lat (dzięki Ci Panie za odstępstwa od tych państwowych norm) i dlatego po upływie tego okresu dane osobowe zawarte w księgach nie są już chronione ustawą o ochronie danych osobowych. Stuletnie księgi USC ma obowiązek przekazać do archiwów państwowych, gdzie każdy ma do nich swobodny dostęp. Ale żeby życie genealoga było trochę bardziej urozmaicone nigdy nie można być pewnym, czy np. akt urodzenia Marysi P. – siostry naszej babci, która zechciała przybyć na ten świat w roku 1905 już w archiwum państwowym się znajduje. Bardzo często zdarzało się, że ksiądz prowadził rejestrację urodzeń, małżeństw czy zgonów w jednej wielkiej księdze przez wiele lat. I tak, jeśli zaczął w 1905 roku a księga skończyła się dopiero w roku 1910 to możemy być pewni, że ujrzymy wymarzony akt urodzenia wspomnianej siostry babci – Marysi P. dopiero w roku 2011. Wydawać by się mogło, że bardzo to wszystko zawiłe i niekoniecznie musimy zawracać sobie głowę USC skoro mamy jeszcze parafie i archiwa archidiecezjalne. Okazuje się jednak, że w wielu przypadkach, po pierwsze księża nie zawsze stosowali się do zalecenia, aby wszystkie rejestry wykonywać w dwóch lub trzech egzemplarzach, a po drugie wiele ksiąg zagubiło się na zakrętach naszej polskiej historii. Tak więc zdarza się, że USC to jedyne miejsce, gdzie możemy odnaleźć brakujące elementy naszej rodzinnej układanki i dlatego warto wiedzieć z czym przychodzi nam się zmierzyć próbując do nich dotrzeć.

Załóżmy, że jesteśmy pewni roku urodzenia Marysi P. i bardzo chcemy i potrzebujemy zobaczyć jej akt urodzenia. To raczej się nie uda, bo żadnych kserokopii ani zdjęć cyfrowych USC nam nie zrobi a i księgi otwartej też pokazać nie może, ale zobowiązane jest do wystawienia odpisów aktów (urodzenia, małżeństwa lub zgonu). Odpis może być zupełny lub skrócony. Odpis zupełny stanowi dosłowne powtórzenie treści aktu wraz ze wszystkimi wzmiankami dodatkowymi i treścią przypisków (na życzenie klienta) W odpisie skróconym pomijane są wyrazy i zdania skreślone i nie uwzględnia się przypisków.

Zgodnie z ustawą w odpisach aktu stanu cywilnego zamieszcza się następujące dane:

  • w odpisie aktu urodzenia – nazwisko i imię (imiona), miejsce i datę urodzenia oraz imiona i nazwiska rodowe rodziców dziecka.
  • w odpisie aktu małżeństwa – nazwiska i imiona małżonków, ich nazwiska rodowe, miejsca i daty ich urodzenia, miejsce i datę zawarcia małżeństwa, imiona i nazwiska rodowe rodziców, nazwisko (nazwiska) małżonków, które noszą po zawarciu małżeństwa.
  • w odpisie aktu zgonu – nazwisko i imię (imiona) zmarłego, jego nazwisko rodowe, miejsce i datę zgonu, datę lub rok urodzenia, miejsce urodzenia, stan cywilny zmarłego i jego ostatnie miejsce zamieszkania, nazwisko, imię i nazwisko rodowe małżonka oraz imiona i nazwiska rodowe rodziców zmarłego.

Sporo tych danych! Tak, pod warunkiem, że rodzice i miejsce urodzenia nie były nieznane, data prawdziwa i poprawnie wpisane nazwiska. No i jeszcze w grę wchodzi odczytanie oryginalnego aktu, przecież nie każdy urzędnik musi biegle czytać po rosyjsku albo niemiecku. Ach, to przecież tylko uroki naszej genealogicznej pasji i pracy!

Sporo już o USC wiemy, biegniemy wiec na skrzydłach nadziei do urzędu po upragniony akt urodzenia Marysi. Szczęście jest z nami jeśli Marysia urodziła się w małej miejscowości, gdyż załatwimy sprawę od ręki, w dużych miastach trzeba złożyć podanie i grzecznie czekać, czekać, czekać…

W naszym założeniu miejscowość jest niewielka a Pani urzędniczka całkiem sympatyczna, więc z przejęciem tłumaczymy o co chodzi – Otóż siostra mojej babci Marysia P. urodziła się w 1905 roku… dokładna data? Nie wiadomo, ale przecież jest spis na końcu księgi! Dobrze, że sympatyczna pani ma czas na zerknięcie do spisu, bo wcale nie musi go mieć. Klient powinien znać dokładną datę! Niestety czas poświęcony na przeglądanie spisu w poszukiwaniu Marysi dał pani urzędniczce szansę na przemyślenie całej sytuacji. Hmm…. Marysia w spisie jest, ale zerknąć ukradkiem na akt nie można, bo pani urzędniczka szczelnie zasłania wszystko rękoma i usiąść kazała daleko od swojego biurka, a odpisu nie dostaniemy, bo siostra babci to już zbyt daleka rodzina! A art. 83 ustawy wyraźnie mówi: p-kt 1 Odpisy wydaje się na wniosek sądu, lub innego organu państwowego, osoby, której stan cywilny został w akcie stwierdzony, jej wstępnego, zstępnego, rodzeństwa, małżonka lub przedstawiciela ustawowego.

p-kt 2 Odpisy mogą też być wydane na wniosek innych osób, które wykażą w tym interes prawny, oraz na wniosek organizacji społecznej, jeżeli jest to uzasadnione celami statutowymi takiej organizacji i gdy przemawia za tym interes społeczny.

Przedstawicielem organu państwowego nie jesteśmy, osobą, której stan cywilny został w akcie stwierdzony, czyli siostrą babci również. Wstępny to każdy przodek danej osoby, czyli rodzice, dziadkowie, pradziadkowie itd. Zstępny to każdy potomek danej osoby czyli dziecko, wnuk, prawnuk itd. Pokrewieństwo musi zachodzić w linii prostej. A my w naszej linii prostej pochodzimy od babci a nie od jej siostry Marysi, więc zgodnie z prawem odpisu nie dostaniemy. Przedstawiciel ustawowy, to ktoś kto reprezentuje osobę wymienioną w akcie. Siostra babci umarła 30 lat temu, my żyłkę rodzinnego szperacza odkryliśmy w sobie 5 lat temu, więc siłą rzeczy Marysia rzeczonego upoważnienia nam nie podpisze. Dochodzimy do punktu 2, który może, ale nie musi stanowić dużą szansę na roztopienie lodowatego prawa, które wykazuje kompletną ignorancję wobec tych, dla których Genealogia to zawsze słowo pisane przez duże G.

Stowarzyszenie genealogiczne to przecież organizacja społeczna! Jeśli jesteśmy członkami takowego i regularnie opłacamy składki (!) to, zaopatrzeni w legitymację i specjalne pismo polecające wykazujące historyczną wartość naszej pracy, podpisane przez samego szefa, zaopatrzone we wszystkie rodzaje możliwych pieczątek, przetłumaczone przez tłumacza przysięgłego (jeśli stowarzyszenie jest zagraniczne) składamy pisemne podanie do kierownika USC o wydanie upragnionego odpisu. Teraz to już wszystko w rękach kierownika i naszego szczęścia. A dużo go potrzeba, bo w tej chwili urzędnicy stali się bardziej restrykcyjni i podejrzliwi. Zakładając, że Kierownik ma wyjątkowo dobry humor i dostajemy zgodę na wydanie aktu, pozostaje nam jeszcze uiścić opłatę w wysokości 22 zł za odpis skrócony i 33 zł za odpis zupełny.

Niestety w sytuacjach podobnych do siostry babci, nieczęsto się zdarza, aby uzyskać przychylność USC. Wynika to głównie z zaostrzenia przepisów prawnych i obawy urzędników przed nagięciem ich nieco w stronę klienta.

Niemniej w USC pracują ludzie, podobni do nas, czasami bardziej lub mniej życzliwi, bardziej lub mniej otwarci w lepszym lub gorszym nastroju. Bywa, że podchodzą do genealogicznej pasji z dużą dozą zrozumienia i chęci pomocy. Tak więc nie raz zdarzyło się, że zakazane księgi przeglądałam, pozwolono mi zerknąć na konkretne akty, bądź wydano odpis, nawet jeśli linia pokrewieństwa była nieco zakrzywiona. Obłaskawienie bestii, która nazywa się USC jest więc możliwe, trzeba tylko mieć na nią swoje sposoby…